niedziela, 14 września 2014

Rozdział 23

Rozdział 23

Dzisiaj znowu siedzę w krzach okalających polane Rogu Obfitości. Kiedy tu dotarłam liczyłam naiwnie, że nie będzie tu nikogo. Na moje nieszczęście obszar przy rogu jest znów okupowany. Suzan z Dwunastki przeczesuje zgliszcza rzeczy, które wczoraj podpaliłam. Z tej odległości nie jestem pewna czy cokolwiek nadaje się jeszcze do użytku, ale sądzę, że czuć metalowej broni się zachowała.

Próbuje sobie przypomnieć, co wiem na jej temat z Odprawy. Dostały notę cztery z pokazu Indywidualnego, dosyć przeciętnie. Zawodowcy nie poświęcili jej zbyt dużej uwagi, najwidoczniej nie uznając jej za zagrożenie. Przypominam sobie, że Brian napomkną tylko, że widział jak Suzan rozpoznawał bezbłędnie jadalne rośliny. Raczej nie jest to umiejętność, której powinnam się obawiać.

P chwili analizy wszystkich za i przeciw decyduje się na otwartą konfrontacje. Co niby mam do stracenia? Życie? To tylko drobna trzynastolatka, która prawdopodobnie nigdy nie najadła się do syta. Co może mi zrobić. Jeszcze nigdy nie czułam się taka pewna wyniku konfrontacji i to mnie przeraża. Odpycham od siebie wyrzuty sumienia. Nie obchodzi mnie to, a przynajmniej nie powinno.

To tylko kolejna przeszkoda. Muszę się skupić. Biorę głęboki wdech. Raz - zamykam się na bodźce, dwa -zapominam o przeszłości, trzy – nie myślę o przyszłości, cztery - jestem gotowa. Rozwijam bicz, wypuszczam powietrze z płuc i wychodzę na otwarty teren.

Dziewczyna mnie nie zauważa. Cicho podchodzę do samego wlotu Rogu. Przez chwile się jej przyglądam. Zabić ją teraz? Kidy nie może się bronić? Czy pozwolić jej walczyć? Nie wiem, co jest bardziej okrutne. Co ja bym wolała na jej miejscu? Teraz nie jestem wstanie na to odpowiedzieć.

Susan przerywa moje dylematy i defakto bardzo ułatwia mi sprawę. Unosi wzrok żeby sprawdzić, czy nic jej nie grozi. Kiedy mnie zauważa wyrywa jej się zdławiony pisk. Chwyta osmolony miecz, który przed chwilą wyjęła z gruzowiska i nieporadnie celuje nim we mnie. Nie atakuje, trzyma miecz przed sobą, być może w nadziei, że samo to, iż metal odgradza ją ode mnie, uratuje jej życie.

Zabiję ją szybko, postanawiam w duchu. Tylko tyle mogę dla niej zrobić. Mogłabym też darować jej życie, ale na to jestem zbyt samolubna.

Rzucam bicz na ziemie, nim zadałabym jej tylko niepotrzebna cierpienie. Dobywam miecza i ruszam do ataku. Jeden cios wystarcza mi żeby przekonać się, że dziewczyna nigdy nie miała broni w ręku. Trzyma ją za luźno, wiec przy drugim mocnym poziomym cięciu, miecz wypada jej z rąk. Nie czekam aż zrobi cokolwiek. Zbliżam się do niej jeszcze bardziej i kolejnym cięciem podcinam jej gardło.

Bum.


Przyglądam się mojej zakrwawionej ręce. Widzę jak szkarłatna ciecz kapie z palców na ziemi. Może to dziwne, ale nie czuje nic, w końcu robiłam to już tyle razy, jeszcze śmierć, co za różnica.

Odwracam się i odchodzę kawałek, aby mogli zabrać ciało. Kiedy jest już po wszystkim, postanawiam znaleźć sobie lepszy punkt obserwacyjny. Przeczesuje wzrokiem otoczenie, aż w końcu postanawiam, że najlepszym rozwiązaniem, będzie wdrapaniem się na konstrukcję Rogu. Po kilku próbach udaje mi się wejść na górę.  Siadam na wylocie ze spuszczonymi luźno nogami. Tu nikt mnie łatwo nie zajdzie. Zdejmuje plecak, wyjmuje lornetkę i zaczynam monitorować otoczenie. Teraz zostało tylko czekać.

***
Gdy minęło południe i słońce stanęło w zenicie jest okropnie duszno. Nikt się nie pojawił, ale sądzę, że już niedługo. Często słyszałam o kobiecej intuicji, ale jakoś nie rozumiałam, o co w tym chodzi. Teraz, gdy tak czekam, się siedząc na jeszcze rozgrzanym metalu, czuje pewien rodzaj wewnętrznego niepokoju. Tak jak by moje ciało wiedziało, że coś się zbliża, jeszcze zanim mózg zdąży to zarejestrować.

Muszę się przyznać, że oczekiwałam, że finał będzie, on nie wiem, bardziej dynamiczny. Może to niemądre z mojej strony, ale chciałabym mieć to już wszystko za sobą. Bardzo śpieszy mi się do wolności. Jedna czas jakby się sprzysiągł z organizatorami przeciwko mnie. Od czasu do czasy z przyzwyczajenia sprawdzam stan kopuły. Jest coraz bliżej, a jednak nadal za daleko, według moich szacunków, tak ze dwa kilometry.

Od dłuższego czasu rozprasza mnie burczenie w brzuchu. Z tego wszystkiego zapomniałam o jedzeniu. Próbuje sobie przypomnieć, kiedy ostatnio coś jadłam, ale nie mogę. Zaglądam do plecaka. Została mi tylko jedna nieduża bulwa rośliny, której nazwy nie pamiętam, ale rozpoznałam ją ze szkolenia i ani odrobinę wody, która skończyła się rano. Przeklinam się w duchu za moją głupotę. Zanim tu przyszłam powinnam przynajmniej uzupełnić zapasy wody.

Myślę, że nic się nie stanie, jeżeli pójdę po wodę. Strumień jest jakieś pół godziny drogi stąd. Powinien być jeszcze daleko od granicy kopuły. Chociaż z drugiej strony, powinnam tu czekać, bo na tym polega mój plan.

Sporo bym teraz dała za butelkę wody. Właśnie!!! Że też wcześniej nie przyszło mi to do głowy. Wesoła unoszę głowę do góry i wołam.

- Hej, Max! – To musi dziwnie wyglądać, ale się tym nie przejmuje. – Jak byś mógł to wyślij mi trochę wody!

Jeszcze nie widziałam żeby ktoś bezpośrednio komunikował się z Mentorem. Może tak nie wolno? Nic mi nie powiedzieli, więc pewnie jest to dozwolone.

Nie minęło dużo czasu, a już po raz drugi na arenie, na moich kolanach wylądował mały spadochron. W środku kapsuły znalazłam małą butelkę wody. Odkręcam korek i unoszę rękę jak by do toastu.

- Twoje zdrowie Mętorze! - Z ulgą zwilżam spierzchnięte usta.

***
Nastał wieczór, za nim naszły mnie wątpliwości. Może mój plan jest do niczego? Arena zrobiła się naprawdę niewielka, a nikt oprócz Susan tu nie przyszedł.
Zajmuje się kurowaniem mojej ręki. Rana już praktycznie się zagoiła. Gdyby moja babcia miała taką maść, mogła by pomóc wielu ludziom…

Bum.

Strzał z armaty rozwiewa moje ledwo przywołane wspomnienia. Kto zginą? Kto zbił? Po cichu mam nadzieje, że je to Jared nie żyje, ale podskórnie wiem, że są na to marne szanse. Niedługo powinien pojawić się poduszkowiec i dowiem się, kto jeszcze został w grze.

Rozglądam się w poszukiwaniu poduszkowca, który będzie zabierać ciało. W ciemności nie widzę za dobrze, ale w końcu dostrzegam niewyraźny cień maszyny, która opada ku ziemi jakiś kilometr na południe, czyli na wprost. To znaczy że ten ktoś jest już blisko.

Nagle rozbrzmiewają pierwsze nuty hymnu. Pojawia się drugi poduszkowiec z godło Panem, a po chwili pojawia się zdjęcie Violetty i Susan.

A więc Violetta. Coś mi mówi, że zabił ją Jared, a jeżeli moje przeczucie są prawdziwe, to oznacza, że jest już niedaleko. Wbrew woli moje ciało się spina, gotując się do walki. Zeskakuje na ziemie. Stężałe mięśnie protestują przy zetknięciu z podłożem.

Iść, czy czekać? Jeśli pójdę jest szansa, że się miniemy albo to on mnie zaskoczy, więc zostaje. Musze wykorzystać element zaskoczenia. Zakładam, że obierzę jak najkrótszą drogę i wyjdzie na polane mniej więcej na przeciwko wlotu rogu. Jeżeli ukryje się w środku może popełni nierozważny błąd i zdradzi swoją pozycje. Nie jest to plan idealny i wiele rzeczy może pójść w nim źle, ale innego nie mam.


Chowam się i wyjmuje broń. Ręka jest już sprawna więc mogę walczyć i biczem i mieczem. Teraz zostaje tylko czekać.

_________________________________________________________________________________

Tak wiem przepraszam, przepraszam, przepraszam. Ten rozdział jest beznadziejny i to jest bezdyskusyjne, ale nie bardzo miałam czas w ten weekend i był pisany na prendcę ( to znaczy tak w niecałą godzinę). Nawet nie sprawdziłam błędów więc... No po prostu bardzo was przepraszam. W przyszłym tygodniu też raczej nie będę miała czasu więc nie wiem czy pojawi się kolejny. Będę się starać, ale nie wiem jak to wyjdzie. Jeszcze raz bardzo przepraszam. 

8 komentarzy:

  1. E, tam. Dobrze jest;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na serio? Fajnie wiedzieć że aż tak go nie zawaliłam jak mi się wydawało :-)
      Dziękuję za komentarz.

      Usuń
  2. Nie jest najgorzej, może nie jest to jeden z najlepszych rozdziałów, ale spokojnie nadal Cię uwielbiam :) jeśli się nast rozdział nie pojawi za tydzień to i tak będę czekać z niecierpliwością na niego :P Z resztą i tak dodajesz rozdziały systematycznie, więc raz możemy poczekać dłużej :) ale za kare za czekanie rozdział będzie musiał być arcydziełem!!!

    Nie mogę się doczekać końca areny i następnej części, już mnie do niej strasznie ciągnie a nawet nie wiem co tam wymyśliłaś, ale będę cierpliwa i poczekam aż Skya najpierw rozwali Jareda i zaiste będzie to epickie, bo tak mi mówi moja intuicja :D
    A nawiasem mówiąc dodam, że jesteś dobrym strategiem, Skya zawsze dobrze wybiera taktykę i nie daje się zaskoczyć :)

    Jak zawsze weny życzę i niech los zawsze Ci sprzyja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nareszcie mam pomysł na zakończenie, prawdopodobnie z tej części będą jeszcze dwa rozdziały i epilog,a po tem zaczyna się zabawa!!!
      Muszę powiedzieć że tak jestem zadowolona z tych pierwszych roddziałów że normalnie... Strasznie żałuję że jeszcze nie możecie ich przeczytać:-(
      Dzięki za kom, a walka z jaredem będzie epicka ( mam nadzieję). Dobre jest to że jutro urywają mi się zajęcia i po napisaniu wypracowania z polaka zabieram się za rozdział póki weny jest:-) więc raczej pojawi się w weekend!

      Usuń
  3. Eee, nie przesadzaj :) Dobry jest :)
    Mnie też przytłacza praca, nawet pól minuty dla siebie nie mam :( Wiem ca czujesz :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział jest kiepski może nie beznadziejny ale kiepski,tak to już jest jak się niemal czasu:-)
      Życzę dużo dużo wolnego czasu i jak najwięcej weny bo strasznie jestem ciekawa co z Foxi:-)

      Usuń
  4. Jaki beznadziejny rozdział ja się pytam ? : O
    Wyszło ci dobrze ! : 3
    Wydaje mi się ,że czytasz mojego bloga. To dopiero katastrofa jest xD
    No to rozdział serio bardzo mi się podobał ,tak jak i wszystkie twoje inne ;* Może nie jest moim faworytem,ale przecież nie zawsze musi być idealnie ; d
    Och.. Liczę na to ,że jednak znajdziesz trochę czasu na szybkie dodanie next'a. Życzę dużo wolnego czasu , weny i powodzenia w szkole ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:-)
      Twój blog to nie jest katastrofa!!! Jest ekstra i to bez dwóch zdań.
      Czas znalazłam. Właśnie zaczyna pisać kolejny rozdział, więc pojawi się w niedziele;-)

      Usuń