poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 18

Jak ja kocham góry! Chyba się kiedyś tam przeniosę. Dużo się wspinałam i chodziłam po grotach. Dzika przyroda dała mi kilka świetnych pomysłów które na pewno wykorzystam.
A teraz nowy rozdział z dedykacją dla eMki:-)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Spanikowana niemal bezwiednie podcinam Karen gardło. Głośne wystrzały z armaty obwieszcza śmierć dwóch osób. Nie do końca wierze w to co słyszę. Odwracam się szybko i okazuje się że słuch mnie nie myli. Naprzeciwko mnie, pod drzewem na które się wspinałam, stoi on. Jak gdyby nigdy nic, opiera się o drzewo i udaje że sprawdza cięciwę swojego łuku. Mimo że stara się przyjąć wyluzowaną pozę, widać że jest spięty i w każdej chwili gotowy do ataku.
- Hej. Co tam u ciebie?
- Alan? – pytam zdezorientowana.
- Nie Święty Mikołaj – śmieje się krótko.
Trzymam broń w gotowości. Mimo tego, że uratował mi życie nie jestem do końca pewna jego zamiarów. Z tego co widzę jest w całkiem niezłym stanie.  Nie odniósł żadnych ran, a przynajmniej tak mi się wydaje. Na plecach na plecak który zabrał z rogu. A łuk? Na pewno nie miał go przy sobie kiedy opuszczał polane z Verą.
- Co się stało z Verą? – zadaje pierwsze z wielu nurtujących mnie pytań. Muszę to sobie wszystko poukładać i potrzebuje chwili.
- Zginęła – odpowiada zdawkowo.
- No na to już wiem, może coś więcej?
- Zawsze zadaje tylko pytania – stwierdza sam do siebie. – Może najpierw ty odpowiesz mi na kilka pytań?
- A mam jakiś wybór? – Mocniej zaciskam dłoń na trzonku noża, aby pokazać mu o co mi chodzi.
- Można powiedzieć że nieba bardzo. W końcu to ja mam broń dalekiego zasięgu, ale ty jak widzę też nieźle sobie radzisz tym powrozkiem – dodaje wskazując na mój bat. Jeszcze nie wie co potrafię nim zrobić. Nie on pierwszy lekceważy siłę tej broni.
- Skoro musisz to pytaj – mowie pozornie luźnym tonem. Na jego twarzy pojawia się lekki uśmiech. Jedną ręką odgarnia z czoła pozlepiane błotem włosy i zaczyna przesłuchanie.
- Dlaczego nas puściłaś?
- Bo komuś obiecałam – Nie wiem dlaczego mówię prawdę, zawsze w jego towarzystwie się denerwuje. Na jego twarzy widzę cień zdziwienia, nie tego się spodziewał.
- Komu?
- Nie ważne.
- A właśnie że ważne – niedane za wygraną.
- Jak trochę pogłówkujesz to sam się domyślisz – Na pewno się nie domyśli, ale nie ma sensu mu tego tłumaczyć. No bo jak by to wyglądało, Mentor Trybutki obraził się na nią bo zgłosiła się do zabicia innego Trybuta? To było by co najmniej dziwne.
- Nie możesz po prostu mi powiedzieć?
- To wszystkie pytania? – przerywam mu. – Myślałam że masz ich więcej.
Widzę na jego twarzy niepewność, po chwili zastępuje ją determinacja. Przerzuca łuk z jednej ręki do drugiej, na co ja natychmiast reaguje. Ciskam nóż w jego kierunku. Nie spodziewał się tego nawet się nie uchylił. Pocisk nie dosięgał celu, wbił się w pień jakieś piętnaście centymetrów od jego głowy. Szoko i zaskoczenie malujące się na jego twarzy, skłoniły mnie do przypuszczeń że nie zamierzał mnie atakować. Chyba zmienił zdanie, szybko naciąga cięciwę i zastyga ze strzałą wymierzoną w moją głowę.
- Jeszcze jeden taki numer, a będziesz trupem – krzyczy. Nie wiem na co czeka. Oceniam dzielącą nas odległość, jakieś cztery metry. Z tej odległości nie mam szans odbić jego strzały. – Będziesz grzeczna? - Nie odpowiadam.  – Pewnie zastanawiasz dlaczego uratowałem ci życie i dlaczego teraz nie strzelam? – muszę przyznać że trafił w samy sedno. – Potrzebuje silnego sojusznika – zaczyna niepewnie. – Nie jestem głupi sam nie pójdę na resztę zawodowców. Ponawiam swoje wcześniejsze propozycje sojuszu – to mówiąc opuszcza broń.
To moja szansa, teraz mogę go zabić. Ale jakoś nie mogę się do tego zmusić. Sojusz? Teraz? A co potem, nóż w plecy? Nie wiem dlaczego, ale nie mogę sobie wyobrazić chłopaka stojącego przede mną jako fałszywego skrytobójcy. Co jeśli odmówię? A co jeśli się zgodzę i na koniec będę musiało go zabić? Wtedy pewnie będę mu zawdzięczać jeszcze więcej niż teraz, w końcu i tak uratował mi życie.
- To jak będzie? – Podchodzi i wyciąga dłoń. – Pomóż mi zabić resztę zawodowców, potem każde pójdzie w swoją stronę. – Nie wiem dlaczego ale mu wierze.
- Zgoda – ściskam mu dłoń za znak porozumienia.
***
W drogę powrotną ruszam już z moim nieoczekiwanym wybawcą. Zaproponowałam żebyśmy poszli do ojej kryjówki, bo on z tego co mówił cały czas był w ruchu. Kazałam mu iść przodem, bo mimo wszystko wole nie mieć go za plecami. Alan narzucił dość szybkie tempo. Nie rozmawiamy ze sobą. Od czasu do czasu, udzielam mu tylko zdawkowych wskazówek, co do kierunku marszu. Nadal nie wiem czy dobrze robię pokazując mu moją kryjówkę, ale doszłam do wniosku, że jeśli uda nam się pokonać zawodowców, to będzie to ten moment, w którym będę musiała ruszyć do ofensywy. Wtedy kryjówka do niczego mi się nie przyda.
Wkraczamy na plaże przed jeziorkiem o zachodzie słońca. Las zaczyna parować, tworząc tu i ówdzie wstęgi białej mgły, unoszące się nad ziemią. Według mnie wygląda to dość upiornie, ale ja mam wypaczony gust estetyczny, co dawno stwierdził mój nauczyciel z podstawówki.
- Musimy tu rozbić obóz – stwierdza niczego nie świadomy. – Nie wiem jak ty, ale ja nie chce po ciemku wspinać się na te ścianę.
- Jesteśmy na miejscu.
- Na głowę upadłaś, przecież tu niema się gdzie schować. – Nie odpowiadam, spoglądam na niego tylko wymownie i ruszam w stronę wodospadu. – Zamierzasz się teraz wykąpać?
Może i tego nie widzi ale mam z niego niezłą zabawę. Taka mała zemsta za to jak naigrywał się z mojego kaca w stołówce. Ponieważ i tak jestem cała mokra, postanawiam się zabawić jeszcze bardziej( a tek przy okazji również się umyć, bo strasznie cuchnę). Kiedy zanurzam buty w jeziorku słyszę jak Alan podchodzi do brzegu.
- Okej, okej, ja tu sobie poczekam a ty idź pod prysznic – drwi.
Tuż przed ścianą wody odwracam się. Chłopak stoi z założonymi rękoma i gniewnie mi się przygląda. Jest cały umorusany i mokry. Jasne włosy splątane w strąki wpadają mu do oczu, więc co chwile musi je poprawiać. Uśmiecham się jak wariatka. Raz dwa trzy, liczę przygotowując się na szok termiczny i rzucam się do tyłu. Zimno. Woda okazała się dużo chłodniejsza niż oczekiwałam.
- Skya? – woła zaniepokojony. – Skya!
Ostrożnie podchodzę do krawędzi jamy. Niepewnie wyglądam przez wejście. Alan stoi w miejscu w którym zniknęłam i woła mnie po imieniu. Uśmiecham się jak chochlik i wracam do środka. Staję na oko naprzeciwko niego. Robię szybki krok do przodu i w ułam ku sekundy znajduje się naprzeciwko chłopaka.
- Buu!
Nie spodziewała się tego, odruchowo cofa się do tyłu, ale potyka się o kamień i jak długi wpada do wody. Na porządku ma taką minę jak bym była duchem, ale szybko zmienia się w gniew. Mimo to nie mogę powstrzymać śmiechu.
- Bardzo zabawne – mówi naburmuszony.
- To zemsta za to w stołówce – odpowiadam mu łapiąc się za brzuch. – Choć tam jest drugie wejście. – Ruszam przodem nie patrząc czy za mną idzie.
- wejście do czego?
- Do groty.
- Żartujesz. – Dogania i zrównuje się zemną.
- Nie.
Odsuwam krzaki i pierwsza wchodzę do jaskini. Alan jest sporo wyższy ode mnie więc musi się naprawdę schylić żeby dostać się do środka. Ja mogę spokojnie się wyprostować on natomiast wygląda dość zabawnie dotykając barkami stropu. Nie wiem co robić, czuje się trochę niezręcznie stojąc tak naprzeciwko niego, więc podchodzie do sterty moich rzeczy oby rozpakować plecak.
- Ładnie tu – stwierdza siadając pod przeciwległą ścianą. – Kiedy to znalazłaś?
- Drugiego dnia. - Rozmowa się urywa, żadne z nas nie wie o czym gadać.
- Kto bierze pierwszą warte? – Pyta po chwili.
- Ja – postanawiam.
- Okej.

Bez dalszych ceregieli kładzie się tam gdzie siedział i momentalnie zasypia. Jeszcze przez chwile patrzę na jego odprężona twarz i siadam u wylotu jaskini. Dzisiejszej nocy na niebie pojawią się zdjęcia Nica i Karen. Jutro ruszamy na zawodowców, a potem już z górki i wracam do domu.

8 komentarzy:

  1. hej : ) jeszcze nie doszłam do tego rozdziału, bo dopiero przed paroma minutami odkryłam Twojego bloga :333 Jestem przy trzecim rozdziale i powiem,że naprawdę mnie wciągnęło : ) Lecę nadrabiać zaległości w czytaniu, a tymczasem zapraszam tutaj :
    igrzyskaaaa.blogspot.com
    Jeśli znajdziesz chwilkę czasu i wpadniesz będę bardzo wdzięczna ; DDD
    Pozdrawiam :
    ~ R.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za spam, ale u nas na blogu pojawił się wczoraj nowy rozdział! Zapraszam serdecznie <3

      Usuń
  2. Ooo dziękuję za dedykację, kochana jesteś <3 Widzę, że odpoczynek się przysłużył-rozdział bardzo dobry. Ostatnie zdanie po prostu wygrywa wszystko ;D Żart przy wodospadzie zarąbisty.
    Teraz to się zacznie ostra walka, mhmm zawodowcy strzeżcie się ;D
    Weny życzę i miłego wypoczynku
    eMka

    OdpowiedzUsuń
  3. Super blog, rażą w oczy te błędy ale da się przeżyć;)
    Kolor literek trochę za ciemny, mogłabyś coś z tym zrobić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam że tak późno odpowiadam ale miałam zasiegnąe dwa tygodnie

      Na błędy niewiele poradzę, od zawsze miałam z tym problemy:-)
      Ale chyba nie jest tak źle? Wydaje mi się że odkond zaczęłam pisać opowiadania to jakoś jest ich dużo mniej.

      Co do trzcionki to pracuje nad tym ale mam z tym darzy problem bo w ustawieniach wszystko jest ustawione na biało a ta tu się nie chcę się zmienić:-(

      Dziękuję za komentarz:-)

      Usuń
  4. dobrze się czyta :)
    [Świat Rowling w nowym świetle? W niebie wiedzą, jak to wygląda -> http://heaven-knows-niebiosa-wiedza.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zerkn jak tylko napisze nowy rozdział;-)
      Muszę nadrobić spore zaległości.

      Ps. Nowy rozdział najpiękniej w środę, albo nawet wcześniej:-)
      Serdecznie zapraszam.

      Usuń
    2. Worki za błędy ale pisze z komórki;-)

      Usuń