poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 19

Rozdział 19

Chrrr – 2428
Chrrr – 2429
Chrrr - 2430
Chrrr – 2431

Od dłuższego czasu noc mija mi na liczeniu chrapnięć mojego tymczasowego sojusznika. Z porządku te dźwięki mnie irytowały i maiłam ochotę go czymś walnąć, ale po kilkunastu minutach przyzwyczaiłam się i teraz odliczam nimi upływ czasu.

Przy 2432 chrapnięciu rozbrzmiewa hymn, odwracam i podchodzę się żeby obudzić Alana. Wyciągam rękę, aby potrząsnąć jego ramieniem, ale cofam ją nie zdecydowana. Tak naprawdę go nie znam i nie jestem pewna czy życzyłby sobie żebym go dotykała. Po chwili namysł postanawiam po prostu go zawołać.

- Alan wstawaj – mówię cicho. Żadnej reakcji. – No rusz się, zaraz pokażą zdjęcia osób które zginęły.

- Hmm? – Lekko unosi się na łokciach. Nadal jest nieświadomy, co się dzieje, widać to po jego niewinnym wyrazie twarzy. Na ten widok zbiera mi się na śmiech, ma taką samą minę jak Kyle kiedy budziłam go rano do szkoły… Wspomnienia bez pytania zaprzątają mi umysł. A ból wykrzywia twarz. Szybko odwracam głowę. – Zaraz pokażą zdjęcia trybutów, choć.

Przechodzę do otworu jamy. Słyszę jak chłopak podnosi się z sapnięciem i staje za mną. Za blisko, zdecydowanie za blisko. Jestem aż nadto świadoma jego obecności. Niemal stykamy się ramionami.

Hymn się kończy i pokazuje się godło Kapitelu, a potem wielkie zdjęcie Nicolasa. Karen  wygląda jak zawszę – jak zwykła idiotka. Mimo że nie powinnam, cieszę się ze śmierci tej dwójki. Potem na niebie pojawia się zdjęcie Titusa i niebo ciemnieje. Stoimy tak jeszcze przez chwile.

- Zmienić cię?

- Nie, jak będę zmęczona to cię obudzę.

Alan nie protestuje. Odwraca się i przypadkiem szturcha mnie w ramie. W miejscu, w którym mnie dotkną przeszywa mnie przyjemny dreszcz. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Chłopak przerywa moje rozmyślania.

- Nic ci nie jest?

- Nie – odpowiadam zdezorientowana. Odwracam się, siedzi oparty o ściane.

- Tak pytam, jak mnie budziłaś wydawało mi się…

- Nic mi nie jest – ucinam.

- Jak chcesz – mówi i odwraca się do ściany, po paru minutach znowu słyszę miarowe chrapanie.

***
Jest już mocno po północy, kiedy postanawiam obudzić Alana. Tym razem jestem ciekawa czy i tym razem poczuje ten przyjemny dreszcz, kiedy to go dotknę. Podchodzę i delikatnie potrząsam jego ramieniem. Zgodnie z moim oczekiwaniem poczułam przyjemny dreszcz.

- Skya? - Szybko cofam dłoń i podnoszę się. Przyjmuje obojętna maskę i dopiero teraz spoglądam mu w oczy. Ma dziwnie zagubiony wyraz twarzy i wielki znak zapytania w oczach.

- Twoja kolej – informuje go szybko i zwięźle. Odwracam się, podchodzę do swojego legowiska i zaczyna szykować się do snu. Zrobiło mi się nagle tak jakoś gorąco, więc zdejmuje kurkę i kładę się na niej twarzą do ściany.

Przez cały czas jestem świadoma jego wzroku, śledzącego każdy mój ruch. Po chwili słyszę jak staje i kilka razy przechadza się w tę i powrotem po jaskini żeby się rozbudzić. Słyszę zmianę w chlupocie wody wiedź prawdopodobnie postanowił obmyć sobie twarz.

Zamykam oczy i próbuje zasnąć, ale już po kilku minutach uświadamiam sobie, że nie będzie to łatwe. Nie potrafię się wyciszyć i ciągle czuje się tak jakoś dziwnie skrępowana. Jestem świadoma każdego miarowego oddechu chłopaka, każdej zmiany pozycji czy westchnienia. Nie potrafię wyrzucić tych drobnych rzeczy z umysłu.

Po około godzinie trwania w bezruchu zaczynają mnie boleć mięśnie. Zrezygnowana odwracam się na drugi bok, nie otwierając oczu udając, że śpię. Chyba nie za dobrze mi to wychodzi.

- Ciężka noc? - Otwieram oczy, Alan wpatruje się we mnie intensywnie.

- Nom, jest jakoś tak parno – kłamię bez mrugnięcia okiem.

- Taa

Rozmowa jakoś się nie klei. Przewracam się na plecy i wpatruje sufit. Powinnam być wykończona i zasypiać na stojąco, ale jak na złość jestem rozbudzona jak po dobrze przespanej nocy.

- Opowiedz mi o czymś – proszę cicho.

- A co czym chciała byś posłuchać. – Muszę się chwile zastanowić.

- O twojej siostrze – mówię po chwili. – Jak jest? – Alan milczy przez chwile.

- Zapamiętałaś to?

- Tak. – Nie winem o co mu chodzi, przecież to normalne, nie? Przenoszę na niego wzrok. Nie patrzy na mnie. Wpatruje się w swoje dłonie z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.

- Miriam ma pięć lat, jest drobniutka. Ma kasztanowe włosy i urocze piegi na nosku. Lubi muzykę, często grywa na flecie naszej matki… – niespodziewanie urywa. Przenoszę na niego wzrok. Ma załamaną minę, jak ktoś pokonany. Niespodziewanie spogląda mi prosto w oczy. – Jest chora. Jest śmiertelnie chora. – oznajmia tonem bliskim płaczu. - Igrzyska to jedyna szansa żeby jej pomóc. Miałem się zgłosić, ale okazało się że nie muszę bo mnie wylosowali.

Nie wiem co powiedzieć. Przykro mi? Oczywiście że jest mi przykro. Sama zrobiła bym wszystko żeby uratować moje rodzeństwo. Z tym że ja nawet nie miałam szansy ich uratować, a on był gotów dla tej małej zgłosić się na Igrzyska.

- To odważne – mówię z przekonaniem. On milczy i spuszcza wzrok jakby zawstydzony tym przypływem szczerości. – Z oczywistych powodów nie mogę ci życzyć powodzenia, ale… - waham się, nie dlatego że nie jestem pewna czy to zrobię, tylko dlatego że nie wiem co mną kieruje. Może dlatego, że jeżeli poznali byśmy się w innych okolicznościach mógłby zostać moim przyjacielem? Biorę głęboki wdech i kończę jednym tchem – Mogę ci obiecać że jeżeli to mi uda się wygrać to zrobię wszystko żeby jej pomóc. - Zaskoczyłam go tym wyznaniem. Bo przygląda mi nie niepewnie, jakby podejrzliwie.

- Dlaczego? – Jest kilka powodów, a i ja sama wszystkich nie rozumiem, ale zamiast powiedzieć prawdę, mówię tylko jej część.

- Bo wiem co czujesz – szepcze nieśmiało. – Sam zrobiła bym wszystko żeby odzyskać swoją siostrę Jane albo dwóch braci Kylea i Nika.

- Jak zginęli? – Pyta wręcz odruchowo.

- W pożarze jakieś dwa lata temu.

- Zostałaś sam – stwierdza. – A twój ojciec?

- On… - Nie mogę powiedzieć co zrobił. – Miał problemy, więc musiał odejść. Miałam wtedy dziewięć lat. To głupie ale byłam strasznie zła na niego e nas zostawił, a potem zaczęłam go też obwiniać za śmierć mamy i rodzeństwa. Dopiero tam w Kapitolu zrozumiałam jak było naprawdę. Nie miałam pojęcia że znów go zobaczę, ale los tak chciał że wpadliśmy na siebie. Dosłownie – Uśmiecham się mimowolnie na wspomnienie mojej głupiej reakcji. – Przestraszyłam się i uciekłam. To właśnie wtedy pierwszy raz się spotkaliśmy. - Chyba to pamięta bo na jego twarzy wykwita szczery uśmiech.

- No, a już sądziłem że nie podobała ci się muzyka – żartuje chłopak. – Powinnaś odpocząć,  jutro czeka nas ciężki dzień – stwierdza nagle. Ma rację.

- Oki, już idę – dąsam się jak małe dziecko, ale posłusznie odwracam się do ściany i zmykam oczy.

- Skya?

- Tak? – odpowiadam nawet nie otwierając oczu.


- Dziękuje.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wiem możecie mnie zabić, za ten rozdział. A konkretnie za:
Po pierwsze - jego długość.
Po drugie - jest o niczym.
Po trzecie - w ogóle mi się nie podoba i wam pewnie też.
Po czwarte i najważniejsze - za długo na niego czekaliście.
Przepraszam, przepraszam, przepraszam ale wena wzięła i puf wyparowała, a poza tym zajęłam się zakładką Mój kącik literacki ( tak w ogóle to serdecznie zapraszam ) i tak jakoś w ogóle miałam pełne ręce roboty.
Przepraszam, przepraszam, przepraszam.

4 komentarze:

  1. Bardzo mi się podobało Twoje pisanie o niczym :) zrobiła się taka delikatna, nawet trochę intymna atmosfera. Może i był krótki, ale naprawdę mi się podobał ;D Mam nadzieję, że wena szybko powróci, bo już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;D i na pewno zajrzę do Twojego kącika ;)
    eMka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło wiedzieć, że naprawdę ci się podoba.
      Tak po prawdzie to zasiadłam do pisania z zamiarem żeby Skya nakrzyczała na niego za chrapanie, ale jakoś tak wyszło z tego to. Może i lepiej:)
      Wena wróci, może nawet już wróciła, tylko ja tego nie dostrzegam, bo się zaczytałam. Nie ukrywam że znalazłam dużo nowych pomysłów, Więc na następny rozdział nie będziesz musiała tak długo czekać;-)

      Usuń
  2. Oooo, how sweet! Ja głupia wchodzę na oneta ciągle...
    I, jak zwykle, cudowne. Atmosfera taka romantyczna jak na arenowe standardy :)
    Jest o niczym, ale takie rozdziały też są potrzebne, nie można ciągle wprowadzać akcji. Fajne, serio.
    A ogólnie to dawno u cb nie byłam, sorki, a potem mi się nie chciało komentować...
    Życzę, żeby wena wróciła i lecę do kącika :D
    Czuwaj!

    OdpowiedzUsuń
  3. HAHAHHAH xD
    początek mnie rozwalił...śmiech >.< Na początku.. o co chodzi?chrr 2428?XD chwilowy 'poker face', a po chwili wybuch śmiechu, dzięki <333 x.x
    Jeżeli pisanie o niczym wychodzi Ci tak ciekawie, to co jakiś czas w przerwach między akcją wprowadzaj rozdziały o niczym *.*
    + anonimek powyżej ma rację, wyszła fajna atmosfera ^.^
    ++ zaciekawiła mnie wzmianka o Twoim kąciku literackim...zaraz tam wpadnę >.<
    Pozdrawiam,
    ~ R. =^.^=

    OdpowiedzUsuń