Rozdział 19
Chrrr – 2428
Chrrr – 2429
Chrrr - 2430
Chrrr – 2431
Od dłuższego czasu noc mija mi na liczeniu chrapnięć mojego
tymczasowego sojusznika. Z porządku te dźwięki mnie irytowały i maiłam ochotę
go czymś walnąć, ale po kilkunastu minutach przyzwyczaiłam się i teraz odliczam
nimi upływ czasu.
Przy 2432 chrapnięciu rozbrzmiewa hymn, odwracam i podchodzę
się żeby obudzić Alana. Wyciągam rękę, aby potrząsnąć jego ramieniem, ale cofam
ją nie zdecydowana. Tak naprawdę go nie znam i nie jestem pewna czy życzyłby
sobie żebym go dotykała. Po chwili namysł postanawiam po prostu go zawołać.
- Alan wstawaj – mówię cicho. Żadnej reakcji. – No rusz się,
zaraz pokażą zdjęcia osób które zginęły.
- Hmm? – Lekko unosi się na łokciach. Nadal jest
nieświadomy, co się dzieje, widać to po jego niewinnym wyrazie twarzy. Na ten
widok zbiera mi się na śmiech, ma taką samą minę jak Kyle kiedy budziłam go
rano do szkoły… Wspomnienia bez pytania zaprzątają mi umysł. A ból wykrzywia
twarz. Szybko odwracam głowę. – Zaraz pokażą zdjęcia trybutów, choć.
Przechodzę do otworu jamy. Słyszę jak chłopak podnosi się z
sapnięciem i staje za mną. Za blisko, zdecydowanie za blisko. Jestem aż nadto
świadoma jego obecności. Niemal stykamy się ramionami.
Hymn się kończy i pokazuje się godło Kapitelu, a potem
wielkie zdjęcie Nicolasa. Karen wygląda
jak zawszę – jak zwykła idiotka. Mimo że nie powinnam, cieszę się ze śmierci
tej dwójki. Potem na niebie pojawia się zdjęcie Titusa i niebo ciemnieje.
Stoimy tak jeszcze przez chwile.
- Zmienić cię?
- Nie, jak będę zmęczona to cię obudzę.
Alan nie protestuje. Odwraca się i przypadkiem szturcha mnie
w ramie. W miejscu, w którym mnie dotkną przeszywa mnie przyjemny dreszcz.
Nigdy czegoś takiego nie czułam. Chłopak przerywa moje rozmyślania.
- Nic ci nie jest?
- Nie – odpowiadam zdezorientowana. Odwracam się, siedzi
oparty o ściane.
- Tak pytam, jak mnie budziłaś wydawało mi się…
- Nic mi nie jest – ucinam.
- Jak chcesz – mówi i odwraca się do ściany, po paru
minutach znowu słyszę miarowe chrapanie.
***
Jest już mocno po północy, kiedy postanawiam obudzić Alana.
Tym razem jestem ciekawa czy i tym razem poczuje ten przyjemny dreszcz, kiedy
to go dotknę. Podchodzę i delikatnie potrząsam jego ramieniem. Zgodnie z moim
oczekiwaniem poczułam przyjemny dreszcz.
- Skya? - Szybko cofam dłoń i podnoszę się. Przyjmuje
obojętna maskę i dopiero teraz spoglądam mu w oczy. Ma dziwnie zagubiony wyraz
twarzy i wielki znak zapytania w oczach.
- Twoja kolej – informuje go szybko i zwięźle. Odwracam się,
podchodzę do swojego legowiska i zaczyna szykować się do snu. Zrobiło mi się
nagle tak jakoś gorąco, więc zdejmuje kurkę i kładę się na niej twarzą do
ściany.
Przez cały czas jestem świadoma jego wzroku, śledzącego
każdy mój ruch. Po chwili słyszę jak staje i kilka razy przechadza się w tę i
powrotem po jaskini żeby się rozbudzić. Słyszę zmianę w chlupocie wody wiedź
prawdopodobnie postanowił obmyć sobie twarz.
Zamykam oczy i próbuje zasnąć, ale już po kilku minutach
uświadamiam sobie, że nie będzie to łatwe. Nie potrafię się wyciszyć i ciągle
czuje się tak jakoś dziwnie skrępowana. Jestem świadoma każdego miarowego
oddechu chłopaka, każdej zmiany pozycji czy westchnienia. Nie potrafię wyrzucić
tych drobnych rzeczy z umysłu.
Po około godzinie trwania w bezruchu zaczynają mnie boleć
mięśnie. Zrezygnowana odwracam się na drugi bok, nie otwierając oczu udając, że
śpię. Chyba nie za dobrze mi to wychodzi.
- Ciężka noc? - Otwieram oczy, Alan wpatruje się we mnie
intensywnie.
- Nom, jest jakoś tak parno – kłamię bez mrugnięcia okiem.
- Taa
Rozmowa jakoś się nie klei. Przewracam się na plecy i
wpatruje sufit. Powinnam być wykończona i zasypiać na stojąco, ale jak na złość
jestem rozbudzona jak po dobrze przespanej nocy.
- Opowiedz mi o czymś – proszę cicho.
- A co czym chciała byś posłuchać. – Muszę się chwile
zastanowić.
- O twojej siostrze – mówię po chwili. – Jak jest? – Alan
milczy przez chwile.
- Zapamiętałaś to?
- Tak. – Nie winem o co mu chodzi, przecież to normalne, nie?
Przenoszę na niego wzrok. Nie patrzy na mnie. Wpatruje się w swoje dłonie z
nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
- Miriam ma pięć lat, jest drobniutka. Ma kasztanowe włosy i
urocze piegi na nosku. Lubi muzykę, często grywa na flecie naszej matki… –
niespodziewanie urywa. Przenoszę na niego wzrok. Ma załamaną minę, jak ktoś
pokonany. Niespodziewanie spogląda mi prosto w oczy. – Jest chora. Jest
śmiertelnie chora. – oznajmia tonem bliskim płaczu. - Igrzyska to jedyna szansa
żeby jej pomóc. Miałem się zgłosić, ale okazało się że nie muszę bo mnie
wylosowali.
Nie wiem co powiedzieć. Przykro mi? Oczywiście że jest mi
przykro. Sama zrobiła bym wszystko żeby uratować moje rodzeństwo. Z tym że ja
nawet nie miałam szansy ich uratować, a on był gotów dla tej małej zgłosić się
na Igrzyska.
- To odważne – mówię z przekonaniem. On milczy i spuszcza wzrok
jakby zawstydzony tym przypływem szczerości. – Z oczywistych powodów nie mogę
ci życzyć powodzenia, ale… - waham się, nie dlatego że nie jestem pewna czy to zrobię,
tylko dlatego że nie wiem co mną kieruje. Może dlatego, że jeżeli poznali byśmy
się w innych okolicznościach mógłby zostać moim przyjacielem? Biorę głęboki
wdech i kończę jednym tchem – Mogę ci obiecać że jeżeli to mi uda się wygrać to
zrobię wszystko żeby jej pomóc. - Zaskoczyłam go tym wyznaniem. Bo przygląda mi
nie niepewnie, jakby podejrzliwie.
- Dlaczego? – Jest kilka powodów, a i ja sama wszystkich nie
rozumiem, ale zamiast powiedzieć prawdę, mówię tylko jej część.
- Bo wiem co czujesz – szepcze nieśmiało. – Sam zrobiła bym
wszystko żeby odzyskać swoją siostrę Jane albo dwóch braci Kylea i Nika.
- Jak zginęli? – Pyta wręcz odruchowo.
- W pożarze jakieś dwa lata temu.
- Zostałaś sam – stwierdza. – A twój ojciec?
- On… - Nie mogę powiedzieć co zrobił. – Miał problemy, więc
musiał odejść. Miałam wtedy dziewięć lat. To głupie ale byłam strasznie zła na
niego e nas zostawił, a potem zaczęłam go też obwiniać za śmierć mamy i
rodzeństwa. Dopiero tam w Kapitolu zrozumiałam jak było naprawdę. Nie miałam
pojęcia że znów go zobaczę, ale los tak chciał że wpadliśmy na siebie. Dosłownie
– Uśmiecham się mimowolnie na wspomnienie mojej głupiej reakcji. –
Przestraszyłam się i uciekłam. To właśnie wtedy pierwszy raz się spotkaliśmy. -
Chyba to pamięta bo na jego twarzy wykwita szczery uśmiech.
- No, a już sądziłem że nie podobała ci się muzyka – żartuje
chłopak. – Powinnaś odpocząć, jutro
czeka nas ciężki dzień – stwierdza nagle. Ma rację.
- Oki, już idę – dąsam się jak małe dziecko, ale posłusznie
odwracam się do ściany i zmykam oczy.
- Skya?
- Tak? – odpowiadam nawet nie otwierając oczu.
- Dziękuje.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem możecie mnie zabić, za ten rozdział. A konkretnie za:
Po pierwsze - jego długość.
Po drugie - jest o niczym.
Po trzecie - w ogóle mi się nie podoba i wam pewnie też.
Po czwarte i najważniejsze - za długo na niego czekaliście.
Przepraszam, przepraszam, przepraszam ale wena wzięła i puf wyparowała, a poza tym zajęłam się zakładką Mój kącik literacki ( tak w ogóle to serdecznie zapraszam ) i tak jakoś w ogóle miałam pełne ręce roboty.
Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
Bardzo mi się podobało Twoje pisanie o niczym :) zrobiła się taka delikatna, nawet trochę intymna atmosfera. Może i był krótki, ale naprawdę mi się podobał ;D Mam nadzieję, że wena szybko powróci, bo już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;D i na pewno zajrzę do Twojego kącika ;)
OdpowiedzUsuńeMka
Miło wiedzieć, że naprawdę ci się podoba.
UsuńTak po prawdzie to zasiadłam do pisania z zamiarem żeby Skya nakrzyczała na niego za chrapanie, ale jakoś tak wyszło z tego to. Może i lepiej:)
Wena wróci, może nawet już wróciła, tylko ja tego nie dostrzegam, bo się zaczytałam. Nie ukrywam że znalazłam dużo nowych pomysłów, Więc na następny rozdział nie będziesz musiała tak długo czekać;-)
Oooo, how sweet! Ja głupia wchodzę na oneta ciągle...
OdpowiedzUsuńI, jak zwykle, cudowne. Atmosfera taka romantyczna jak na arenowe standardy :)
Jest o niczym, ale takie rozdziały też są potrzebne, nie można ciągle wprowadzać akcji. Fajne, serio.
A ogólnie to dawno u cb nie byłam, sorki, a potem mi się nie chciało komentować...
Życzę, żeby wena wróciła i lecę do kącika :D
Czuwaj!
HAHAHHAH xD
OdpowiedzUsuńpoczątek mnie rozwalił...śmiech >.< Na początku.. o co chodzi?chrr 2428?XD chwilowy 'poker face', a po chwili wybuch śmiechu, dzięki <333 x.x
Jeżeli pisanie o niczym wychodzi Ci tak ciekawie, to co jakiś czas w przerwach między akcją wprowadzaj rozdziały o niczym *.*
+ anonimek powyżej ma rację, wyszła fajna atmosfera ^.^
++ zaciekawiła mnie wzmianka o Twoim kąciku literackim...zaraz tam wpadnę >.<
Pozdrawiam,
~ R. =^.^=